Moje wątpliwości

Poniżej wypunktowałam kilka wątpliwości kwestionujących prawdziwość informacji o Eboli przekazywanych nam przez wiodące dzienniki, stacje TV czy portale internetowe:

1. Informacje przekazywane przez dziennikarzy w temacie epidemii Eboli opierają się głównie na oświadczeniach Światowej Organizacji Zdrowia (ang. World Health Organization, w skrócie: WHO). Czy jest to instytucja wiarygodna? Zacznijmy od samej góry: po 5 latach od ogłoszenia przez WHO pandemii świńskiej grypy, funkcję dyrektora generalnego tej instytucji nadal pełni ta sama osoba: Margaret Chan. Jak to możliwe, skoro odpowiada ona za próbę zaszczepienia całych narodowości szczepionkami przeciwko tej chorobie, które, jak się potem okazało, wywoływały poważne skutki uboczne?
(Polska nie zakupiła tych szczepionek, także dzięki ówczesnej minister zdrowia, pani Ewie Kopacz. Załączam jej przemówienie z posiedzenia Rady Europejskiej w 2010, ws. pandemii świńskiej grypy. W tekście pani Kopacz zwraca uwagę zarówno na rolę mediów, które do niebotycznych rozmiarów rozkręciły wówczas atmosferę paniki, zupełnie ignorując istotne dla sprawy fakty; jak i na pazerność firm farmaceutycznych, chcących zarobić na szczepionkach ogromne pieniądze, nawet kosztem ludzkiego życia. [Przemówienie z 29.03.2010])
Tym razem Margaret Chan informuje nas, że wirus „Ebola stanowi niebezpieczeństwo dla zdrowia publicznego o zasięgu międzynarodowym. [1] [2]

2.  No dobrze, może nie można do końca ufać najważniejszej osobie w WHO. Ale przecież w przypadku Eboli, być może nazwanie tegorocznego wybuchu tej choroby „epidemią”, było uzasadnione rzetelnymi liczbami i faktami…
Choroba wywołana wirusem Ebola jest znana od 1976 i generalnie nie opuszcza kontynentu Afryki. Rocznie choruje na nią od 1 do mniej niż 500 osób.
Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) ostatnio „zmieniła decyzję”, czym w ogóle objawia się choroba wywołana wirusem Eboli. Przez długie lata, była to przede wszystkim gorączka krwotoczna. Aktualnie jest to głównie zwykła gorączka i nadmierne zmęczenie, jedynie u 5% pacjentów obserwuje się gorączkę krwotoczną. [3]
Musimy zrozumieć, że ta zmiana „definicji choroby” wpłynęła na większą ilość zachorowań (podobnie, nota bene, zmieniono w 2009 definicję świńskiej grypy, a i tak koniec końców okazało się, że w wyniku „pandemii” zmarło np. w całych Stanach Zjednoczonych: 18 osób).
Co więcej, każdy kto ma te objawy (a mogą one być spowodowane przecież innymi chorobami, np. malarią, na którą umiera nawet do 3 mln osób rocznie), a nie zdąży się go zbadać zanim umrze, jest traktowany jak ofiara wirusa Eboli. [4]
A zatem odpowiedź na pytanie: ile rzeczywiście ofiar „szalejącej w 2014 epidemii” to ofiary Eboli a nie innego wirusa, jest kluczowa w ustaleniu, czy w ogóle mamy do czynienia z epidemią.
(W zakładce „Artykuły” znajduje się tłumaczenie świetnego tekstu pt. „Obamy -Wojna z Ebolą- czy -Wojna o Ropę-„. Znakomicie rozwija on temat rzeczywistej ilości zarażonych i zmarłych z powodu wirusa Eboli, informując m.in. jak wadliwych używa się w Afryce urządzeń do detekcji wirusa. Istnieją także dane mówiące, że na chorobę wywołaną wirusem Ebola zmarło w tym roku ok.20% tego, co wynika z oficjalnych danych. Reszta (ponad 80%) to ludzie, u których podejrzewano chorobę, ale wirusa nie wykryto, a zwłoki na wszelki wypadek spalono  [5]).

3. WHO przed ogłoszeniem pandemii świńskiej grypy zmieniła kryteria umożliwiające ogłoszenie szóstego, najwyższego stopnia pandemii: wcześniej była to kwestia ilości zarażonych – teraz jest to szybkość rozprzestrzeniania się choroby (a ludzi zarażonych Ebolą przybywa wszędzie, nieprawdaż?). Dla tego stopnia można zmusić ludzi by się szczepili. [6]

4. W 2009 Amerykanie opatentowali wirusa Ebola (co oznacza, że mają pierwszeństwo do opracowania szczepionki), i proszę – pięć lat później mamy epidemię! przypadek…? [7] Nie mówiąc już o tym, że amerykańscy podatnicy już od 2004 (prawdopodobnie nieświadomie) przeznaczają część swoich pieniędzy na badania nad wirusem Ebola, choć od momentu jego odkrycia bywały okresy, nawet kilkuletnie, kiedy nie diagnozowano go w ogóle. [8] [9]

5. Akcje koncernów farmaceutycznych pracujących nad szczepionką przeciwko Eboli poszły nawet do 30% w górę od początku roku, nie wspominając już o ogromnych pieniędzach, które płyną do nich zarówno z budżetów państw, jak i prywatnych pieniędzy czy firm z nimi powiązanych. [10] [11] [12]

6. Tak jak pisałam powyżej, choroba wywołana wirusem Eboli na przestrzeni lat zbierała raz większe a raz mniejsze żniwo. Zwróćmy uwagę, że tegoroczna epidemia wybuchła chyba w najbiedniejszej części świata, zniszczonej wojnami, skorumpowanej, a nawet – jak to ma miejsce w Liberii – bez niezależnych mediów (w Liberii pracodawcą dziennikarzy są Stany Zjednoczone [13]).
6.1. W anglojęzycznych mediach aż się roi od informacji, że w tych państwach Afrykańczycy twierdzą, że epidemia Eboli to „bullshit”, że uciekają ze szpitali czy nie chcą się leczyć u europejskich czy amerykańskich lekarzy. [14] [15]
Czy rzeczywiście tam się jeszcze tylko do szamana chodzi? A może oni wiedzą coś, o czym nasze media nie informują? Tej akurat zagadki nie umiem rozwiązać. Fakt ten nie był jednak jednorazowym epizodem, stąd myślę, że nie można go zignorować.
6.2. W związku z biedą, jaka panuje w krajach dotkniętych epidemią Eboli, na jednej z wrześniowych konferencji w Londynie, lekarze stwierdzili, że prawdopodobnie wystarczyłoby wzmocnić organizmy ich mieszkańców, a poradziłyby sobie one z wirusem bez problemu (porównano pacjentów, którzy przeżyli z tymi, którzy nie przeżyli i okazało się, że ci, którym udało się pokonać chorobę są po prostu zdrowsi, bo lepiej odżywieni i nie odwodnieni). [16]
Dotychczas na walkę z Ebolą wydano kilkaset milionów dolarów. Niestety, te pieniądze nie trafiają do Afryki, ale do koncernów szukających lekarstw. To jak to jest – walczymy z tą Ebolą, czy nie?

Jako potwierdzenie tego, co opisałam powyżej, załączam film z youtube, nakręcony przez Vice News (zwykłą międzynarodową stację informacyjną), pokazujący walkę z epidemią Eboli w jej epicentrum. W filmie tym warto zwrócić uwagę na to, że tam: po pierwsze nie ma miejsca dla ludzi w szpitalach – chorzy są albo odsyłani do domów, albo umierają na ulicy; po drugie lekarze nie mogą nawet podać w kroplówce choremu substancji wzmacniających  (np. płynu z elektrolitami), bo nie mają na to funduszy.
To w jaki sposób ludzie walczą tam z chorobą? Jak mają wygrać?  I  jak możliwe jest dopuszczenie do takiej sytuacji, kiedy świat przeznaczył już miliony dolarów na walkę z Ebolą:

http://www.youtube.com/watch?v=ANUI4uT3xJI

(Powyższą listę spisałam pod koniec października, przed publikacją tłumaczeń na mojej stronie.)

Reklama

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s