Czy masowe użycie pestycydów zniszczy życie na naszej planecie?

Na wstępie dla nieobeznanych w terminologii ogrodniczej mieszczuchów (takich jak ja;)), krótki słownik:
Pestycydy są to środki stosowane głównie w uprawie roślin służące do zwalczania organizmów uznanych za szkodliwe. Grupa ta obejmije m.in.:
– herbicydy – środki do zwalczania chwastów
– insektycydy – środki owadobójcze
– fungicydy – środki grzybobójcze.
Pestycydy mogą być pochodzenia naturalnego jak i syntetycznego. Poniższe informacje dotyczą środków produkowanych przez przemysł chemiczny.

W 2013 Komisja Europejska wprowadziła tymczasowy dwuletni zakaz stosowania środków owadobójczych z grupy neonikotynoidów. Głównym powodem jej decyzji było zagrożenie jakie stanowią te substancje dla pszczół miodnych. Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności zbiera dane od naukowców i rolników i na jesień podejmie dalsze kroki w tej sprawie.
W międzyczasie trzy giganty chemiczne: BASF, Bayer i Syngenta zaskarżyły decyzję KE. Powodem była utrata ogromnych zysków – środki zawierające neonikotynoidy stanowią ok. 40% europejskiego rynku wartego prawie 9 mld Euro.
Jaką decyzję podejmie Komisja w tej sprawie? Czy ochroni ona nie tylko nasze pszczoły, ale także i nas przed szkodliwą chemią? Przecież środki ochrony roślin przedostając się do gleby i wód docierają do naszych organizmów i z pewnością nie są im obojętne. Niestety, dyskutowany za naszymi plecami TTIP może wpłynąć na stanowisko Komisji.
W ubiegłym miesiącu Unia Europejska oficjalnie zrezygnowała z zamiaru wprowadzenia zakazu stosowania 31 pestycydów, które powodują zaburzenia gospodarki hormonalnej. Powodem była obawa przed reakcją Stanów Zjednoczonych, która mogłaby odbić się negatywnie na negocjacjach w sprawie TTIP. I mimo opracowanego przez Komisję w lutym br. dokumentu pt. „TTIP i pestycydy” w którym zapewnia się nas, że traktat nie wpłynie na obniżenie standardów dotyczących bezpieczeństwa żywności, to już 3 miesiące później urzędnicy podjęli sprzeczną z tym dokumentem decyzję.
Czy podobnie będzie z neonikotynoidami? A tak w ogóle, czy chemiczne pestycydy są bezpieczne? Teoretycznie chronią nas przed głodem. A może – w długotrwałej perspektywie, niszcząc powoli ziemski ekosystem – do tego głodu doprowadzą…?

Poniżej tłumaczenie artykułu Andrew Kimberley, założyciela i prezesa organizacji Center for Food Safety.
Tekst źródłowy: http://www.huffingtonpost.com/andrew-kimbrell/they-are-biocides-not-pesticides-_b_7205586.html

every time you buy organic
Z
a każdym razem, kiedy kupujesz żywność ekologiczną sprawiasz, że więcej ekologicznych rolników ma ją dla kogo uprawiać.

Pestycydy zabijają nie tylko szkodniki – one zabijają życie!

„Pojedyncze ziarno kukurydzy pokryte neonikotynoidem może zabić wróbla.” – jako wieloletni działacz środowiskowy nie powinienem był być zaskoczony.. ale byłem! Z przerażeniem czytałem dalej: „Nawet niewielkie ziarno pszenicy lub rzepaku opryskane neonikotynoidem może śmiercionośnie otruć ptaka.”
Był to fragment raportu opublikowanego przez amerykańską organizację American Bird Conservancy. W dokumencie określono neonikotynoidy jako z jednej strony stosunkowo nową grupę pestycydów, z drugiej zaś – obecnie najczęściej stosowaną na całym świecie. W samych Stanach Zjednoczonych dopuszczono do użycia kilkaset produktów zawierających te substancje.
Neonikotynoidy są neurotoksynami, które nie tylko paraliżują swoje ofiary – one mogą doprowadzić do ich śmierci. Organizacja, którą prowadzę, Center for Food Safety, od lat próbuje zakazać ich stosowania: działamy na rozprawach sądowych, poprzez legislacje i petycje kierowane do amerykańskiej Agencji Ochrony Środowiska. W sądzie przedstawiamy dowody dokumentujące zagrożenie tych substancji dla miodnych i dzikich pszczół. (…)

Uświadomienie sobie, że jedno ziarno może zabić wróbla, a wiele ziaren może doprowadzić do wyginięcia wszystkich pszczół, przypomniało mi słowa Rachel Carson sprzed ponad 50 lat: „Te nieselektywne pestycydy mogą zabić każdego owada, i dobrego i złego, by w konsekwencji potem uciszyć śpiew ptaków. (…) Nie powinno się ich nazywać „środkami owadobójczymi” – te środki niszczą każdą formę życia.”
Dzięki pracy pani Carson zakazano takich substancji jak DDT, ale na ich miejsce wprowadzono nowe, w tym neonikotynoidy, które podobnie jak ich poprzednicy sieją ekologiczne spustoszenie. Niestety, do tej tragicznej sytuacji dopuścilio nasi legislatorzy piszący prawo pod dyktando przemysłu agrochemicznego.
W naszej organizacji przyjęliśmy nazewnictwo pani Carson. Nie mówimy już o pestycydach, nieznależnie od tego czy są to herbicydy, insektycydy czy fungicydy. Mówimy o nich: „środki śmiercionośne”.
Końcówka „-cydy” pochodzi od łacińskiego słowa „caedare”, co oznacza „zabijać”. Biorąc pod uwagę funkcję pestycydów: zabijanie – końcówka ta pasuje idealnie. Tyle, że termin „pestycydy” daje wrażenie, że są to środki do zwalczania szkodników, chwastów i grzybów. Śmiercionośne dla pszczół i wróbli neonikotydy rozwiewąja to złudzenie. Pszczoła jest owadem, a nie szkodnikiem, a wróbel nie jest ani owadem ani szkodnikiem.

Carson uważała, że za zagładą ekosystemów stoją tylko insektycydy. Moim zdaniem, do tej samej grupy można zaliczyć zarówno herbicydy jak i fungicydy. Może zacznijmy od Roundup’u produkowanego przez firmę Monsanto. Jest to najpopularniejszy herbicyd na świecie, ponieważ niszczy wszystko oprócz roślin genetycznie modyfikowanych. Ale czy Roundup niszczy tylko chwasty? Oczywiście, że nie. Roundup niszczy dużo więcej – niszczy wszelkie rośliny – uprawy na polach, drzewa owocowe w sadach, kwiaty w ogrodach – generalnie wszystko, co jest zielone. Większość z tych roślin to nie chwasty. Wśrod jego ofiar jest trojeść amerykańską, od której zależy istnienie Królewskich Motyli. W Stanach Zjednoczonych Roundup zniszczył tak wiele roślin trojeści, że w tej chwili Królewskim Motylom grozi wyginięcie. A przecież te motyle to nie szkodniki ani tym bardziej chwasty!

10 lat temu naukowcy z Uniwersytetu w Pittsburgu badali wpływ Roundup na kijanki i dojrzałe żaby w stawach. Oto podsumowanie ich wyników: „Najbardziej uderzające było to, że substancja chemiczna zaprojektowana do zabijania roślin, zabiła 98% kijanek w ciągu 3 tygodni, a 79% żab zginęło już po pierwszym dniu” Co za skuteczność zabijania! A przecież żaby nie są ani szkodnikami, ani chwastami. Argentyńscy badacze w oparciu o modele zwierzęce powiązali Roundup i jego substancję aktywną: glifosat, ze zniekształceniem czaszek i innymi wadami okołoporodowymi dzieci farmerów, którzy stosowali ten środek. A przecież noworodki nie są ani szkodnikami ani chwastami! W marcu 2015 Światowa Organizacja Zdrowia zaklasyfikowała glifosat do środków „prawdopodobnie rakotwórczych”. Badania na zwierzętach dowiodły, że jest on odpowiedzialny za nowotwory nerek, trzustki i innych narządów. W badaniach epidemiologicznych wśród rolników stosujących glifosa tstwierdzono wyższą zachorowalność na raka. Ponadto naukowcy wskazują, że substancja ta niszczy chromosomy, co jest jednym z mechanizmów wywołujących raka.
A zatem Roundup zabija motyle, żaby, pośrednio niemowęta i dorosych. I z pewnością ma na swoim koncie wiele innych ofiar. Żadna z nich nie jest szkodnikiem czy chwastem. Skończmy zatem z tym mylącym określeniem. Roundup to nie pestycyd czy herbicyd – to zabójca wszelkich form życia.

Jeszcze słowo na temat fungicydów. W ciągu ostatnich siedmiu lat ich sprzedaż na amerykańskim rynku rolniczym wzrosła dwukrotnie. Niestety, badania ich wpływu na ludzi i przyrodę nie uwzględniły tak szerokiego użycia tych chemikaliów. Coraz więcej naukowców potwierdza, że zabijają one organizmy glebowe, dezorganizując całe ekosystemy. Zanieczyszczają wody, stanowiąc zagrożenie dla życia wodnego. Badania wskazują także na synergistyczny efekt stosowania fungicydów z innymi pestycydami, które tworzą trujący koktail dla pszczół i innych pożytecznych owadów. Wyniki badań wskazują, że 90% preparatów grzybobójczych powoduje raka u zwierząt. Ponadto podejrzewa się, że zwiększają one otyłość, szczególnie u dzieci. Te skutki zdrowotne przypominają nam o jeszcze jednej myśli Carson: „Człowiek jest częścią natury, a jego wojna z naturą będzie wojną przeciwko niemu samemu.”

Podsumowujac zastanówmy się, co te środki zagłady nam dają: ogromne połacie terenu pozbawione wszelkiej formy życia, na których rośnie jedynie monokultura roślin GMO, obszary pozbawione kwiatów, pszczół, motyli i ptaków, zanieczyszczone rzeki i strumienie bez owadów, ryb, żab i innego życia wodnego. Poza tym mamy wady wrodzone i nowotwory u naszych własnych dzieci. Jakim słowem można nazwać skutek stosowania przez nas prawie miliarda funtów pestycydów rocznie? Jest tylko jedno słowo: ekoekstreminacja.

12 uwag do wpisu “Czy masowe użycie pestycydów zniszczy życie na naszej planecie?

  1. „Człowiek jest częścią natury, a jego wojna z naturą będzie wojną przeciwko niemu samemu.”

    Ale dlaczego w czasie przyszłym? Przecież walkę z naturą prowadzimy od kilku tysięcy lat, od czasów pierwszych rolników. Wypowiedzeniem wojny było, gdy człowiek świadomie zaczął faworyzować jedne gatunki kosztem innych. Ta walka już nam tak spowszedniała, że niektórzy zaczęli utożsamiać rolnictwo z naturą, a zła upatrują jedynie w środkach ochrony roślin. Niestety, pole organicznego orkiszu jest tak samo nienaturalne jak pole kukurydzy GMO.

    Polubienie

    • Panie Henryku,
      Na wstępie przepraszam, że nadal nie odpowiedzialam na Pańskie, bardzo trafne zresztą, pytania, odnośnie chemtrais – postaram się to naprawić;)
      Co do powyższego tematu to tak: nie będę Panu udowadniać, jak szkodliwe są dla nas stosowane na MASOWĄ skalę pestycydy, ponieważ dowodów na to można znaleźć mnóstwo. Dodam jeszcze, że zwykle do uruchomienia jakiejś inwestycji, która oddziaływuje na środowisko, a rolnictwo przemysłowe z pewnością do takich przedsięwzięć należy, potrzebne jest wykonanie oceny jej wpływu na przyrodę. Niestety, w przypadku rolnictwa czy sadownictwa, takiej oceny się nie wymaga. Czy można zatem określić ile chemikaliów przedostaje się w ten sposób do środowiska? Nie. I tak, moim zdaniem, być nie powinno.
      Ja wobec osób, które przyjmują taką postawę jak Pańska w idealnym świecie widziałabym to tak (jeśli oczywiście byłoby to możliwe;)): ja żyję w zgodzie z naturą i kupuję od rolników, którzy pielą chwasty lub korzystają z naturalnych pestycydów, stwarzają miejsce schronienia dla m.in. jeży i jeżyków, które zjadałyby niepożądane owady, itp. A Pan, chcąc kupować żywność produkowaną przez rolnictwo przemysłowe oraz GMO – ma taką możliwość. Tyle, że rolnicy, od których Pan kupuje nie stanowią zagrożenia dla ekosystemów, które są potrzebne do produkcji żywności na moje potrzeby. Aha i Pańscy rolnicy nie korzystają z pszczół i innych owadów zapylających od moich rolników – u Pańskich w niedalekiej przyszłości te owady po prostu zginą. U Pana wykluczyłabym także oczywiście jakiekolwiek wędkowanie, jeśli Pan lubi, ponieważ wśród pól Pańskich rolników strumyki są tak skażone, że żadna forma życia wodnego nie wchodzi w rachubę. Aha, i płaci Pan wyższą składkę za ubezpieczenie zdrowotne, ponieważ u Pana ryzyko wystąpienia chorób z powodu jedzenia żywności pełnej chemii jest znacznie wyższe.
      Tak szczerze, która część świata, wydaje się jednak Panu lepsza?
      Pozdrawiam serdecznie,
      Kasia

      Polubienie

  2. Pingback: Masowe użycie pestycydów zniszczy życie na Ziemi? | zdrowie.3obieg.pl - Serwis informacyjny dziennikarstwa obywatelskiego.

  3. Pingback: Masowe użycie pestycydów zniszczy życie na Ziemi? | 3obieg.pl - Serwis informacyjny dziennikarstwa obywatelskiego.

  4. Chyba trudno będzie nam się porozumieć. Mam wrażenie, że dla Pani człowiek jest jakąś wyjątkową istotą, która ma prawo niszczyć pewne gatunki roślin i zwierząt (nazywa je Pani chwastami i szkodnikami), a w ich miejsce wprowadzać inne, nieliczne, wybrane przez siebie. I jeszcze uważa Pani, że postępując w taki sposób żyje Pani w zgodzie z naturą. A przecież natura nie faworyzuje żadnego gatunku, nie zna pojęcia chwastu i traktuje wszystkie organizmy w jednakowy sposób. Z tej perspektywy każdy ekosystem pola uprawnego (choćby najbardziej ekologicznego i organicznego) jest ekosystemem całkowicie zaburzonym, nienaturalnym, sztucznym. Praca rolnika to nieustająca i w miarę postępu technologicznego coraz bardziej skuteczna walka z naturą.

    Co zaś się tyczy skażeń środowiska i zagrożeń dla ludzi wynikających ze stosowania środków ochrony roślin, to nie można zapominać, że „naturalne” pestycydy stosowane w rolnictwie ekologicznym są nierzadko bardziej toksyczne niż osławiony glifosat. Można wymienić choćby ałun potasowy, siarkę czy związki miedzi.

    A na odpowiedź w sprawie chemtrail poczekam, jestem cierpliwy.

    Polubienie

    • Źle Pana zrozumiałam – myślałam, że jest Pan zwolennikiem GMO i jako argument za modyfikacjami genetycznymi przytacza Pan orkisz, przepraszam. Co do naturalnych pestycydów to raczej myślałam np. o zwalczaniu mszyc wyciągiem z pokrzywy.
      Nie wiem, czy taka symbioza, o której Pan pisze – by przykładowo w ogóle nie usuwać chwastów uprawiając na swoim ogródku np. truskawki – jest na dzień dzisiejszy w ogóle możliwa. Byśmy wrócili do zbieractwa i łowiectwa – choć czy i wtedy nie zaburzalibyśmy w jakiś sposób ekosystemu? Nasz obecność na pewno w jakiś sposób, choć pewnie niewielki, by się na nim odbijała. Zgadzam się z Panem, że rzeczywiścei – rolnictwo jest kolejnym krokiem, w którym to my, nie natura, decydujemy, które gatunki są preferowane na danych obszarach, a które mają zniknąć. I przyznaję – nie przyszło mi to do głowy, że w ten sposób człowiek stawia siebie ponad naturą. Ale opryskiwanie pól uprawnych czy sadów ogromnymi ilościami chemikaliów, które to rozprzestrzeniając się się dalej zanieczyszczają kolejne obszary, to już przyzna Pan – jest oddziaływanie masowego rażenia. Szkodliwe oddziaływanie, którego monitoring na dzień dzisiejszy z pewnością jest niewystarczający. I stąd ten artykuł, byśmy byli świadomi zniszczeń, jakie człowiek wyrządza przyrodzie i byśmy choć przez to, że kupimy niepryskaną marchewkę od pana z bazarku a nie pryskaną z hipermarketu, choć trochę ulżyli naszej przyrodzie. :)
      hmmm… Czyżby Pan był bardziej ekologiczny niż ja?;)

      Polubienie

  5. Pingback: Czy masowe użycie pestycydów zniszczy życie na naszej planecie? | abcdeef

  6. Problem jest taki, że jeśli rolnictwo ekologiczne się umasowi, to będzie co najmniej tak samo uciążliwe dla środowiska, jak rolnictwo przemysłowe. Już teraz w USA czy Francji (gdzie żywność organiczna jest bardzo popularna) pola, na których uprawia się zboże metodami ekologicznymi są intensywnie pryskane i nawożone (oczywiście certyfikowanymi „ekologicznymi” środkami), a potem wszystko spływa do rzek zwiększając zanieczyszczenie wód.

    Z marchewką „od pana z bazarku” też sprawa nie jest dla mnie oczywista. Jeśli przypadkiem pochodzi z pola położonego w pobliżu drogi szybkiego ruchu albo dużego zakładu przemysłowego, to będzie skażona metalami ciężkimi. Poza tym warto ją umyć dużo dokładniej niż marchewkę z marketu, bo nigdy nie ma pewności, czy rolnikowi nie przyszło do głowy podlać ją gnojówką na dzień przed zebraniem. Te marketowe są zazwyczaj z upraw szklarniowych, sterylnie czyste, ale bez smaku.

    PS: tak się składa, że nie mam nic przeciwko uprawom GMO. Uważam, że inżynieria genetyczna to obiecujący sposób na to, by rolnictwo mogło stać się prawdziwie ekologiczne.

    Polubienie

    • Jest taki film, właśnie francuski „Zanim przeklną nas dzieci”, o żywności ekologicznej – polecam, na youtube można znaleźć. W filmie raczej była mowa np. o oborniku zamiast „intensywnych nawozów czy oprysków”. Ale być może istnieje rolnictwo ekologiczne i „ekologiczne”, tego nie wiem.
      Jeszcze jedno: skąd ta pewność, że „masowe rolnictwo ekologiczne” jest dla środowiska dużo groźniejsze niż przemysłowe? Ktoś to badał może?
      CCo do marchewki „z bazarku” – zwykle na takich bazarkach to ludzi się trochę zna, więc jeśli sprzedawca nie skłamie, to można ustalić „lokalizację uprawy”. Jeśli skłamie – to to prędzej czy później wychodzi, wiem z doświadczenia. A z marketu marchewki?: sterylnie czyste, woskowane, określonej długości i bez żadnych deformacji. A przecież ziemia jest świetnym konserwantem! No i tak jak Pan wspomniał – często bez smaku.
      Co do GMO – dla mnie sprawa jest jasna: dla celów żywieniowych absolutny zakaz, dla celów leczniczych – możliwość uprawy lub hodowli tylko w pomieszczeniach (nie na wolnym powietrzu). Ale każdy ma prawo do własnej opinii, choć nie jestem pewna, czy zwolennicy GMO są naprawde przekonani, że żywność ta jest całkowicie bezpieczna.

      Polubienie

  7. Nie napisałem, że rolnictwo ekologiczne po umasowieniu będzie na pewno dużo groźniejsze dla środowiska niż przemysłowe. To już dodała Pani od siebie. Sądzę, że będzie nieco bardziej szkodliwe z uwagi na większą ilość stosowanych zabiegów agrotechnicznych w porównaniu z rolnictwem przemysłowym. Chociażby w tym znaczeniu, że potrzeba większego wykorzystania maszyn rolniczych zwiększy erozję gleby. No i używane w rolnictwie ekologicznym opryski też nie są neutralne dla środowiska. Nawet obornik jest wymywany do rzek i powoduje eutrofizację wód.

    A żeby zakończyć o GMO, to mnie przekonuje, że nie ma innych roślin uprawnych, które byłyby w porównywalnym stopniu przebadane przed wprowadzeniem na rynek.

    Polubienie

    • Kwestią otwartą pozostaje sprawa, na podstawie jakich badań dopuszcza się daną odmianę GMO do spożycia. Na podstawie badań przeprowadzonych przez PRODUCENTA. A to już na samym początku pozostawia duże pole do manipulacji. Jakieś 3 lata temu bardzo interesowałam się tematem GMO (dodam, jeszcze, że jest taki blog GMObiektywnie Wojciecha Zalewskiego – prawdziwa kopalnia wiedzy w tym temacie, także w dyskusjach zamieszczonych pod postami) i może mi się uda odnaleźć nawet artykuł, który wtedy napisałam, i w którym uzasadniam, dlaczego według mnie GMO nie jest ani dobre dla nas ani dla naszej przyrody. Jak uda mi się do niego dokopać, to wrzucę tu fragment.

      Polubienie

Dodaj komentarz